Podobnie też zdarzyło się wiosną roku pańskiego 2009. A cóż to była za wiosna .Ad rem jednakże. Dość rzec, że w ważnej dla Teatru Kana chwili, jakaś rocznica ważna bowiem zbliżała się, objawił swoją obecność.
-Warsztaty z Teatrem Ósmego Dnia , długo jeszcze nosić będę w pamięci, przede wszystkim. Zaryzykuję, stwierdzenie, że gdzieś tam w głębi mojego robaczywego serca, istnieje jakaś tam mała szkatułka, w której wspomnienia o nich przechowuję. Doskonale pracowało mi się technicznie, według zaleceń mistrzów Adama i Marcina, próbując nie przeszkadzać innym uczestnikom w dobrej zabawie, a bawiliśmy się ćwicząc, nieprzyzwoicie wręcz dobrze. Najcieplej wspominam jednak filmy i rozmowy przy papierosie (śpieszyłbym dodać, że beztytoniowym, ale nie oszukujmy się, to jest zawsze bardzo wygodny pretekst, by wyciągnąć kogoś na rozmowę) w trakcie których ,dowiedziałem się o "tworzeniu teatru" więcej niż w trakcie moich akademickich zajęć (nie urągając przy tym wykładowcom). No i był jeszcze spektakl "Piołun", o którym mówić nie będę ,bom niewart.
Ciąg dalszy nastąpi.
Michał Bachorz