Prawie trzeźwa kapela uliczna, kowboje piosenki międzywojennej, wreszcie trzy urokliwe chabety dowodzone przez Marszałka - oto KONIE prezentują debiutancki album. Tutaj tradycja twórców lat '20 spotyka się z dźwiękami znad Missisipi, by w punkowej otoczce opowiedzieć historie pełne życiowego błota. To muzyka z ponurych doków szczecińskiego portu, przez który latami przewijały się tabuny rzezimieszków, opryszków i zwykłych kombinatorów. Gdzie miłość gasła równie szybko, co wybuchała. Gdzie dragi pozwalały znieść gorzki smak życia i przemienić zakrapianą hulankę w krwawą bitkę.